facebook

wtorek, 14 sierpnia 2012

wtorek, sierpnia 14, 2012
Tomasz Majewski: "Patrzy się na nas przez pryzmat piłkarzy, a to błąd, bo większość sportowców to normalni, inteligentni ludzie, którzy zarabiają kasę, uprawiając sport, a nie tylko zarabiają kasę. Wbrew pozorom jest nas wielu, a że masa piłkarzy nie pasuje do tej definicji, to już nie moja wina" [źródło: Gazeta Wyborcza].

Czy piłkarze z polskich boisk to sportowcy?
Gdy ogląda się mecze polskiej Ekstraklasy, to w większości przypadków wieje nudą z boiska. Piłkarze nie wykazują większej ochoty do gry. Zaangażowanie i ambicja oraz walka o wynik do ostatniej sekundy meczu to elementy piłkarskiego widowiska, które są obce dla większości polskich drużyn. "Wyczyny" Śląska Wrocław i Lecha Poznań sprzed kilku dni w Lidze Europy wprawiły w osłupienie najbardziej wyrozumiałych kibiców. Niestety w polskich klubach rządzą piłkarze i to oni ustalają reguły gry na boisku. Trenerzy nie mają odpowiedniego posłuchu, a gdy podpadną piłkarzom to schemat zwykle jest taki sam. Najpierw seria porażek, a potem dymisja trenera. Za taki stan rzeczy odpowiadają piłkarze, którzy w większości traktują grę w piłkę, jako zawód, który ma przynosić im dochody. Nic w tym nie ma nagannego. Jednak zapłata w każdym zawodzie związana jest z dobrze wykonaną pracą. Piłkarze otrzymują zapłatę zawsze, bez względu na efekt pracy. Można powiedzieć, że to sport. Tylko jedna drużyna może zostać mistrzem. To jest oczywistość. Ale w polskich realiach chodzi o bylejakość piłkarskiej pracy. Nikt by do nich nie miał najmniejszych pretensji, gdyby kibice widzieli ich zaangażowanie i ambicje. I tu właśnie tkwi cały problem. Piłkarze "zapomnieli", że piłka nożna to dyscyplina sportowa.

Największy udział w bylejakości polskiej piłki ligowej mają jednak właściciele klubów, czyli pracodawcy. Dysponują wszystkimi atutami, w tym najważniejszym, czyli pieniędzmi. Jednak nie dają rady i nie potrafią wyegzekwować od swoich pracowników pracy na odpowiednim poziomie. Część z właścicieli widząc swoją bezsilność wycofała się już z polskiej piłki. Inni dalej trwają na posterunku i dają się wodzić za nos.

Kolejnym elementem, który przyczynia się do bylejakości polskich klubów, to olbrzymia rzesza snujących się po ligowych boiskach, wszelkiej maści zagranicznych piłkarzy, którzy poza kilkoma wyjątkami mają gdzieś swoje kluby i wynik sportowy. Jest to "fenomen" polskich klubów, bo gdy ogląda się mecze Premiership, czy Bundesligi, to właśnie zagraniczni piłkarze należą do najbardziej zaangażowanych i ambitnych.

Czy można wyjść z tego błędnego koła? Oczywiście, że tak. Rozwiązanie leży w rękach właścicieli klubów. Czy jest realne? ... przy tych właścicielach raczej nie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz