facebook

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

poniedziałek, kwietnia 01, 2013
3
Jeżeli polskim piłkarzom reprezentacyjnym wydawało się, że kibice zapomnieli o ich fatalnym i kompromitującym występie na Euro 2012 to bardzo mylą się. The show must go on, ale mecz z Ukrainą pokazał, że zawodnicy niewiele zrozumieli z lekcji Euro 2012, a pan Waldek nie potrafił ich natchnąć, cokolwiek by to miało znaczyć.


Podstawowi zawodnicy z Polskiej reprezentacji nie są w stanie podjąć walki.

Nie chcą? 
Nie potrafią? 

Mniejsza o to. Boisko zweryfikowało ich zdolności w tym zakresie. Nie jestem trenerem i nie będę się wymądrzał, ale jak to możliwe, że Lewandowski z Piszczkiem za kilka dni po meczu z Ukrainą wygrywają dortmundczykom mecz, a kilka dni temu snuli się po boisku? Od czego mamy trenerów, taktyków i psychologów zatrudnionych przez PZPN?

Rozumiem, że Smuda był naturszczykiem, który potrafił na nos prowadzić z wielkim powodzeniem polskie drużyny klubowe, ale pan Waldek to przecież inna klasa.

Po meczu z Ukrainą wszyscy wylewali krokodyle łzy, ale nikt nie potrafił przestawić rzetelnej analizy. Od krokodylich łez to jestem ja. Zwykły kibic. Od was panowie oczekuję wiedzy i wyników, a nie bylejakości.

Do tych kilku gorzkich słów skłoniły mnie wypowiedzi pomeczowe "tuzów" polskiego piłkarstwa. Oto kilka z nich:
Prezes PZPN: Nie zaprezentowaliśmy klasy, umiejętności, koncepcji i cwaniactwa. Muszę być absolutnie przekonany, że ta grupa z tym trenerem idzie w dobrym kierunku. A mam wątpliwości, bo widziałem na boisku bałagan i brak koncepcji.

Artur Boruc: Nie jesteśmy tak słabi, jak pokazał mecz z Ukrainą. Jest mi mega przykro. Nie taki powrót do kadry sobie wyobrażałem. Jak bramkarz puszcza trzy bramki to nie może być szczęśliwy

Kamil Glik: Trzeba to powiedzieć wprost. Daliśmy (cztery liter). W pierwszych 10 minutach dostaliśmy dwa gongi. Gra defensywna całego zespołu była katastrofalna.

Jan Furtok: Zauważyłem, że nie darzą się oni sympatią. Oczywiście, atmosferę budują wyniki, a te są fatalne.

Tyle, za przeproszeniem, to potrafi powiedzieć każdy średnio zorientowany kibic piłkarski. Mnie interesuje dlaczego tak dzieje się z naszą repą. Jeżeli Jan Furtok ma rację, to na co czeka Boniek z Fornalikiem. Przecież wiedzą kto jest kością niezgody i sieje ferment w reprezentacji. Na co czekają? Na powrót kibicowskich okrzyków znanych z poprzedniej kadencji PZPN?

3 komentarze:

  1. Jestem zdania, że zagubił się trener. Zagubił się po meczu z Urugwajem. Dopadło go to, co wcześniej Smudę. Pan selekcjoner zaczął wietrzyć spiski, przestał być otwarty na dialog. Zniszczył coś, co było jego największą zaletą. Nie jestem za obwinianiem trenera, ale mam wrażenie, że stracił kontrolę i to mnie najbardziej niepokoi.

    Łukasz Piszczek zapytany o to, czy zagra z Mołdawią, odpowiedział: nie wiem. Czyli już 3,5 miesiąca przed powołaniami wie, że będzie powołany, ale może nie zagrać, bo musi przejść operację. Trudno oczekiwać, że podejmie się tego zabiegu przed meczami z Malagą, ale nawet jeśli BVB odpadnie z Hiszpanami, i będzie miało pewne drugie miejsce w Bundeslidze - nie podejmie się operacji, tylko będzie czekał na czerwiec, czyli ważny termin dla kadry. Coś tu jest nie tak...

    Co Pan o tym sądzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Coś jest nie tak i ciągnie się to od czasów Smudy. Moim zdaniem Furtok ma rację, a może i wiedzę na temat animozji w reprezentacji. Kłótnie i niechęć do siebie rozwali każdy kolektyw. Takie animozje są wszędzie i w szkole i w pracy. Dobry nauczyciel lub szef potrafi sobie z tym poradzić. W związku z tym, przyjmując tezę Furtoka, w PZPN to chyba norma takie zachowanie?

      Usuń
  2. Szkoda , że owa niechęć w reprezentacji Polski nie jest poparta silnymi charakterami, bo ja rozumiałem Coupeta, który przed mundialem w Niemczech pluł na Bartheza, bo nie czuł się gorszy. Słowa Romana Koseckiego nabierają znaczenia.

    OdpowiedzUsuń