To miał być mecz bez historii i do jednej bramki. Przed meczem eksperci i komentatorzy prześcigali się w opiniach na temat słabości przeciwnika, snując przy okazji swoje prognozy dotyczące wyniku, który najczęściej rozpoczynał się od 5:0 dla Polski.
Drugi mecz polskiej reprezentacji w ramach eliminacji do Euro 2020 miał przebieg diametralnie inny, niż spodziewali się kibice w Polsce. Miało być miło, łatwo i przyjemnie, a wynik kosmiczny ... rzecz jasna na korzyść polskich gwiazd piłki nożnej.
Jednak rzeczywistość boiskowa pokazała po raz kolejny, że w piłce nożnej wiele rzeczy jest możliwych. Zapewne polski sztab i piłkarze też uwierzyli w historie o słabości przeciwnika, bo Polacy wyszli na boisko niezbyt skoncentrowani. Utyskiwania na własną drużynę płynące z szeregów Łotyszy okazały się zasłoną dymną. Nie minęło 10 minut meczu, a Łotysze mieli trzy strzały na bramkę Szczęsnego, a Polacy ani jednego na bramkę Steinborsa. Z oceny boiskowych sytuacji wynikało, że to Łotwa powinna prowadzić po pierwszej połowie z Polską.
Druga połowa była zdecydowania lepsza w wykonaniu Polaków, którzy stwarzali sobie sytuację, ale Łotysze broniąc się skutecznie, z każdą minutą nabierali coraz większej pewności siebie. Zapewne wielu kibiców z Łotwy, widząc, co dzieje się na boisku w Warszawie, wierzyło, że powtórzy się historia z 12 października 2002 roku, gdy na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie Łotwa wygrała z reprezentacją Bońka, eliminując Polskę z udziału w Euro 2004 w Portugalii. Łotysze byli bardzo blisko powtórzenia tego wyniku, ale ich napastnik, wychodząc sam na sam ze Szczęsnym nie sprostał zadaniu i dał się dogonić Glikowi, który wybił mu piłkę.
Polacy z każda minutą nacierali coraz mocniej na bramkę rywali. Dodatkowy impuls polskiej drużynie dało wejście Błaszczykowskiego na boisko. W końcu Polacy dopięli swego. W 76. minucie. Arkadiusz Reca dośrodkował z linii bocznej pola karnego wprost na głowę Lewandowskiego. Kapitan polskiej drużyny, pewnym strzałem z pola bramkowego zdobył pierwsza, jakże wyczekiwaną bramkę. Łotewski mur został zburzony. Kilka minut później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, wykonywanego przez Kubę Błaszczykowskiego, drugą bramkę dla Polski zdobył Kamil Glik.
To był dziwny mecz. Niewątpliwie Łotysze zaskoczyli naszą drużynę swoją postawą na boisku. Morał z tego spotkania jest taki, że żadna drużyna, grająca w naszej grupie eliminacyjnej nie położy się przed nami. Do każdego meczu trzeba podchodzić maksymalnie skoncentrowanym i szykować się na piłkarską bitwę. Piłkarsko słabsi, jak pokazali Łotysze, wykorzystają każdą sposobność, aby ugrać cokolwiek dla siebie.
Polska - Łotwa 2:0 (0:0)
Bramki: Robert Lewandowski (76), Kamil Glik (84)
Sędzia: Alijar Agajew (Azerbejdżan)
Żółte kartki: Piątek - Maksimenko, Ikaunieks
Widzów: 51112
Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Michał Pazdan, Arkadiusz Reca - Kamil Grosicki (Przemysław Frankowski 82.), Mateusz Klich (Jakub Błaszczykowski 62.), Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński - Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek (Arkadiusz Milik 87.)
Łotwa: Pavels Steinbors - Kaspars Dubra, Marcis Oss, Vitalijs Maksimenko, Olegs Laizans - Denis Rakels, Vjaceslavs Isajevs, Arturs Karasauks, Janis Ikaunieks - Vladislavs Gutkovskis (Roberts Uldrikis 70.), Roberts Savalnieks (Vladislavs Gabovs 80.)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Kliknij aby zobaczyć kod!
Aby dodać emoticon musisz dodać przynajmniej jedną spację przed kodem.