facebook

poniedziałek, 2 maja 2016

poniedziałek, maja 02, 2016
4
Ponury finał Pucharu Polski z zadymiarzami w roli głównej
Legia Warszawa po walce, ale bezbarwnym meczu zdobyła Puchar Polski. Legia pokonała na Stadionie Narodowym Lecha Poznań 1:0 (0:0). Jedyną bramkę w meczu zdobył w 69 minucie Aleksandar Prijovic po podaniu ... Karola Linettego.

W ten sposób Legia Warszawa wykonała pół planu dla uczczenia 100 lecia klubu, który obchodzi w bieżącym roku.

I tyle o samym meczu, bo cała reszta będzie o tym, co zapamiętamy z tego spotkania ... a zapamiętamy na długo.

Mecz miał być wielkim widowiskiem na europejskim poziomie, a zakończył się ponurą zadymą. 
Niektórzy postanowili obchodzić
chiński nowy rok
w czasie meczu o Puchar Polski

Na trybunach zasiedli Prezydent RP i Premier RP oraz wszyscy najważniejsi ludzie polskiej piłki nożnej. Można mieć poglądy i nie lubić Prezydenta, ale Prezydent RP zawsze reprezentuje majestat państwa. Gwizdanie na Prezydenta to tak, jak plucie na Polskę. 

Mecz rozpoczął się z opóźnieniem, bo cały stadion zapłonął racami. Zadymiarze wypełnili dymem cały stadion. Olbrzymia chmura dymu unosiła się nad znaczną częścią Warszawy i była widoczna z odległości wielu kilometrów od stadionu. Służby porządkowe pokazały swoją całkowitą indolencję i amatorszczyznę. Ktoś musiał wnieść na stadion race, a ktoś musiał na to przymykać oczy. 

Początkowe zadymianie stadionu było tylko preludium tego, co stało się niebawem po strzeleniu bramki przez Legię. Poznański sektor za bramką Legii zapłonął. Rzucano race na murawę, a jedna z rac trafiła w nogę Malarza, bramkarza Legii. Sędzie dwukrotnie przerywał mecz. W sumie podstawowy czas gry wyniósł 104 minuty!

Zadymiarzom się nie dziwię, bo ten typ tak ma i taki zawsze będzie. Mało ich interesuje mecz, widowisko i piłka nożna. Na piłce znają się średnio i zapewne wielu z nich nie zna nazwisk wszystkich piłkarzy swojej drużyny, nie wspominając o historii klubu. Faktem jest, że kilkunastoosobowej garstce zadymiarzy, w otoczeniu "ochrony" własnych kibiców udało się zepsuć widowisko. Myślę, że co najmniej kilkaset tysięcy kibiców przy telewizorach było wściekłych na zadymiarzy i organizatorów meczu. Zepsuli nam mecz i widowisko. 

Lech Poznań jest raczej lubianą drużyną w Polsce. Teraz stracił wiele szacunku i kibiców w Polsce.

Na wysokości zadania nie stanął sędzia Marciniak. To właśnie w trudnych sytuacjach wykuwa się wielkość arbitrów. Mecz powinien przerwać.

Miłośnicy rac na meczach piłkarskich mają przechlapane w Polsce. Nawet wyrozumiały dla rac na stadionach Zibi Boniek będzie musiał zmienić zdanie. 

Jeżeli zadyma z Narodowego skończy się niczym i zostanie zadymiona gadulstwem będzie to oznaczało bardzo wiele. Więcej, niż może nam się dzisiaj wydaje.

4 komentarze:

  1. Jeden z bardziej ponurych meczów jakie miałem okazję oglądać.

    Oczywiście te uwagi nie kieruję do piłkarzy, bo oni zrobili tyle, na ile im umiejętności i dyspozycja dnia pomagały

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak donoszą race na stadion zostały dostarczone w samochodzie akredytowanym przez PZPN. W kartonie z podwójnym dnem. Inni donoszą, że tylko próbowali, a PZPN kategorycznie zaprzecza. Jednym zdaniem HDIKK

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj słuchałem wypowiedzi red. Pola w tvn24. Jeżeli dobrze go zrozumiałem, to race muszą być bo oni bez tego nie mogą, a bez nich nikt nie przyjdzie na mecze. Koło się zamyka, bo najważniejsza jest oprawa, która przyciąga reklamodawców. Tłumaczenie dziwne, ale jak musi być to musi. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalezione w sieci:
    1. " Byłam na tym meczu z dzieckiem i byłam przerażona tym co się działo. Uważam jednak, ze ochrona zawaliła na całej linii. Weszłam na stadion z torbą pełną jedzenia i napojów. Pan z ochrony tylko zapytał co tam, poklepal po plecach i wpuścił mnie na stadion. Mogłabym wnieść wszystko co tylko dusza zapragnie, więc nie dziwię się, ze race były na stadionie. Dodam, ze wchodzilam na trybunę Lecha - tam gdzie doszło do zapalenia rac. Byłam też na meczu Polska - Finlandia we Wrocławiu. Tam nie można było niczego wnieść, żadnej wody, jedzenia itd. Wszyscy byli skrupulatnie sprawdzani, włącznie z moim 7 letnim synkiem. Myślę, ze kibice powinni ponieść ogromne kary, ale firma ochroniarskie również"

    2. " Byłem w zeszłym roku na finale Pucharu Polski z rodziną.Córka miała w torebce perfumy,które ochrona zabrała na bramce bo były ,,niebezpieczne,,Race też były w użyciu tylko nie rzucali na murawę ale zadymienie było identyczne.Wychodząc po meczu pytam się stewarda jak to możliwe ,że perfumy zostały zabrane a race zostały wniesione na stadion.Wiecie co odpowiedział ?!Ochraniarze wnoszą !Są znajomości kibiców z ochroną przed meczem zostały wniesine !"

    OdpowiedzUsuń