facebook

poniedziałek, 29 lutego 2016

poniedziałek, lutego 29, 2016
Koło jeszcze nie elektromagnetyczne :)
W suporcie rezerwowego roweru Belgijki Femke Van den Driessche wykryto silniczek, Gdzie była dodatkowa siła? Bateria znajdowała się w rurze podsiodłowej. Kolarka rywalizowała w wyścigu do 23 lat w przełajowych mistrzostwach świata. Takich instalacji jest już ponad 1000. Podobno klientami "podrasowanych" rowerów są zawodnicy startujący w cyklu grand fondo i innych półzawodowych wyścigów.

Jednak największym przebojem staje się tajemnicze koło elektromagnetyczne, które kosztuje ... bagatela .. 200 000 euro! Mimo tak zawrotnej ceny ustawiła się po magiczne koło spora kolejka chętnych. Koło podtrzymujące obrót przy minimalnym nakładzie energii zawodnika przydałoby się również dla mnie ... gdy nie ta cena też ustawiłbym się w kolejce. Szykuje się rowerowe perpetum mobile? 

Dla zawodników, którzy stosują doping technologiczny to wstyd, ale dla zwykłych rowerzystów to będzie naprawdę przydatne ... szczególnie w jeździe pod ostrą górę.

Nie będą udawał oburzonego. Taki doping naprawdę mi się podoba. Wcześniej czy później tego rodzaju nowinki trafią do rowerów amatorskich. Powie ktoś, że przecież od dawna dostępne są elektryczne rowery. Fakt, ale za jaką cenę! I nie mam tutaj na myśli ceny w złotówkach. Wielką wadą rowerów elektrycznych jest ich waga. Silniki i baterie stosowane obecnie w rowerach nie należą do najlżejszych. Zwykle silnik z akumulatorem zwiększa wagę roweru o około 7 kg, co nie jest bez znaczenia, gdy musimy rower wnieść po schodach. Poza tym widoczny silnik i wielki akumulator psują sylwetkę roweru. Bardziej pasowałaby nazwa skuter rowerowy, niż rower elektryczny. Oczywiście nic nie mam do rowerów elektrycznych bo wspomagają jazdę i jakby to dziwnie nie zabrzmiało wpisują się w rowerowy doping technologiczny.

Jednak rowerowy doping technologiczny, który ostatnio ujawniono nie wiąże się ze znacznym wzrostem wagi roweru. Kto jeździ na rowerze i pokonuje na nim góry, a nie ma wycieniowanej sylwetki zawodowego kolarza ten wie ile siły i potu trzeba wylać, aby pokonać kilkukilometrową górę. Póki co możemy tylko pomarzyć o kole magnetycznym i małym silniczku w suporcie naszego roweru.

0 komentarze:

Prześlij komentarz